W pierwszym poście po powrocie powinnam pokazać zdjęcia z Konstancina Jeziornej, bo tam spędziłam tegoroczny urlop. Jednak doszłam do wniosku, że dzisiaj podzielę się pomysłem i pokażę jak na czas urlopu zabezpieczyłam ogród przed wysuszeniem, wykorzystując eksperymentalne nawadnianie butelkowe. Muszę szczerze przyznać, że nie lubię wyjeżdzać i zostawiać ogrodu pod opieką "zaprzyjażnionych" osób, które zobowiązują się do opieki nad kwiatami i krzewami. Przez ostatnich kilka lat, po każdym wyjeżdzie na urlop, miałam duże straty w roślinach. To spowodowało, że zaczełam się mocno zastanawiać jak zabezpieczyć swoje ulubione roślinki. Tydzień przed wyjazem rozpoczełam eksperyment. Moje nawadnianie butelkowe to butelki napełnione wodą i zakręcone podziurkowanymi korkami. Ustawienie butelek pod odpowiednim kątem podowuje, że woda powoli, małymi kroplami uwalnia się do ziemi. Takim sposobem zabezpieczyłam wszystkie rośliny doniczkowe ale też i inne rośliny...


Wrażliwy na przesuszenie sadziec dostał trzy dwulitrowe butelki...
Nawadnianie butelkowe dostały również wszystkie budleje...
Po powrocie z urlopu z dumą stwierdziłam, że zabezpieczone roślinki mają się całkiem dobrze a butelki ponowie napełnione wodą mogą służyć do wielokrotnego użytku...
Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod moim poprzednim postem :)